sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział II

Zamknięta w sobie szukasz ucieczki 
boisz się wyjść, boisz się chcieć 
wiem jak jest trudno strach przezwyciężyć 
na przekór życiu nadawać mu sens 

Wszystkim nam brakuje szczęścia 
masz to, na co godzisz się 
każda droga jest łatwiejsza
 gdy widzisz to , co dobre jest 

Mam dużo sił, lecz ufać nie będę
 choć dobry los dał co chciałam mieć 
kiedyś dla ciebie byłam diamentem 
zmienił mnie czas, zmieniły mnie łzy 

Kasia Kowalska - To co dobre. 


 Wracając do domu oboje milczeli. Sakura wolała już głupie gadki o niczym, byle tylko przerwać jakoś tą złowrogą ciszę. Była to cisza z rodzaju, tych co poprzedzają gwałtowny wybuch. I nie trudno było się domyślić, że jego predatorem będzie jej mąż. W końcu weszli do domu. W środku powitał ją zapach konwalii, biel ścian. Powodując, że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Rozebrała szpilki w korytarzu i omal nie podskoczyła ze strachu, gdy poczuła rękę swojego męża na swoim ramieniu. Z duszą na ramieniu i odwagą schowaną gdzieś głęboko, zaczęła wspinać się po schodach, czując na karku zimny oddech przerażenia.

 Powinna być na siebie wściekła. Trzy minuty szczęścia przepłaci nowymi siniakami. Ale nie potrafiła. Na samą myśl o tańcu z Itachim Uchiha uśmiechała się leciutko. To wspomnienie było jej siłą, tylko dzięki temu miała siłę stawiać następny krok.

Wreszcie ich spacer dobiegł końca i Gaara kurtuazyjnie otworzył przed nią drzwi do ich sypialni.

 Niby zwykły pokój osiem na cztery metry, beżowe ściany, wielkie małżeńskie łoże, barek z alkoholem i toaletka dla niej. To tutaj budziła się każdego ranku, zasypiała niespokojnym snem. Ten pokój znał jej śmiech i łzy. Był świadkiem każdego uderzenia, każdej obelgi. Po prostu był.

 Gaara kopniakiem zamknął za nią drzwi. Dźwięk ten zabrzmiał w jej uszach, jak donośny dzwon. Spokojnym krokiem podszedł do stojącej tyłem kobiety i łapiąc ją za ramię, jednym mocnym ruchem odwrócił w swoją stroną. Sakura nawet nie podnosiła głowy, nie chciała widzieć tego w szaleństwach w oczach, które kiedyś tak bardzo kochała.

- Ty dziwko! Jak mogłaś! Jeszcze raz, się tak zachowasz! - Z impetem duża męska dłoń, dotknęła bladego kobiecego policzka zostawiając na, nim czerwony ślad. - Co podobało ci się , jak się na ciebie gapił?! Widziałem, jak się na nie go gapiłaś?! Co, pewnie jest z twojej ligi?! Prawda moja kochana żonko?

 Zacisnęła powieki, by nie płakać, kiedy pięść trafiła w jej brzuch. Po kilku minutach leżała na zimnych panelach, z rozciętą wargą, podbitym okiem i z trudem nabierając w płuca zbawiennego tlenu, jej lewy bok kuł paraliżującym bólem. Zamknęła oczy...odpłynęła.


 Obudziła kilka godzin później wciąż obolała, gdy słońce górowało wysoko na niebie. Z trudem podniosła się z podłogi i ruszyła pod prysznic. Pół godziny później wmasowała w swoją zraniona skórę maść przeciw siniakom i połknęła dwie aspiryny. Ubrała czarne spodnie na kant i czerwony golf. Złapała jeszcze torebkę, do której wrzuciła telefon i książeczkę zdrowia. Wyszła z domu i wsiadła do czerwonego Nissana Kaszkaj, puściła muzykę na cały regulator, chcąc zapomnieć, choć na chwilę o bolesnej nocy i wycofała auto z podjazdu. Skręciła w lewo jadąc do szpitala miejskiego św Katarzyny.

 Wyjechała na szeroką ulicę z mnóstwem sklepów, po bu stronach jezdni. Zwolniła bieg i zaczęła rozglądać za wolnym miejscem. W końcu zaparkowała przed sklepem z komputerami i wysiadła.

 Minęła kilka sklepów w tym jedną kawiarnię, zamkniętą z powodu remontu i stanęła przed dwupiętrowym budynkiem z czerwonej cegły. Złote litery nad drzwiami głosiły: Szpital św Katarzyny.

 Otworzyła proste brązowe drzwi i znalazła się w zatłoczonej izbie przyjęć. Na niebieskich krzesłach siedzieli ludzie, nie, którzy z nich czytali gazety lub grzebali w swoich komórkach, inni siedzieli lekko znudzeni. Jeszcze inni wyglądali jak, by ich coś bardzo bolało. Co cztery krzesła w ścianie stały drzwi, z których co chwila to wchodzili, to wychodzili ludzie. Na korytarzu kręciło się mnóstwo lekarzy, ubranych w białe kitle.

 Wzdychając na widok długiej kolejki do recepcji, stanęła w ogonku za niskim, chudym staruszkiem.

Sakura stanęła przed biurkiem.

- Dzień dobry - odezwała się. - Ja do doktor Robin.

- Chwileczkę - powiedziała recepcjonistka i popatrzyła na monitor komputera przed nią. - Drugie drzwi na lewo, proszę o to pani numerek. - Podała kobiecie karteczkę z czarnym napisem: 12. - Następny!

 Sakura skinęła głową na podziękowanie i przeszła przez podwójne drzwi, za, którymi był wąski korytarz, oklejony obrazkami dziećmi z pobliskiej szkoły. Po kilku sekundach stanęła przed drzwiami z napisem: Robin Wilkes. Z zadowoleniem zauważyła, że nikt oprócz niej nie znajduje się pod drzwiami. Więc bez żadnych oporów zapukała do drzwi.

- Proszę - zza drzwi odezwał się miły damski głos.


Kilka chwil później wracając do domu, wciąż w jej uszach brzmiał oburzony głos pani doktor:

- Dlaczego pani, nie złoży oskarżenia. Proszę mi tu więcej, nie ściemniać, że znowu pani spadła ze schodów, czy wpadła na komodę. Mam obdukcje z każdych wizyt, jestem również skłonna zeznawać, gdyby się pani zdecydowała. Nie może sobie pani pozwolić, na takie traktowanie.

Oskarżenie. Obdukcja. Zeznawać.

Pokręciła głową, by odgonić od siebie te niedorzeczne myśli, te jednak zaatakowały ją na dobre.

Czemu, jeszcze tego nie zrobiła?

A co, gdyby się zdecydowała, wnieść pozew o rozwód? Gdzie, by się, wtedy podziała?

 Dom, w którym mieszkają, jest zapisany na ich dzieci, których nie mają. Nie doświadczenia zawodowego, bo jej licencja jako menadżera dawno już wygasła, a odnowienie jej zajmie lata albo w ogóle się już nie uda.

 Wstydziła się komuś o tym powiedzieć, nie chciała ich litości. Rodzice wyjechali trzy lata temu do Londynu i mieli własne życie. Jej brat i jego żona, pewnie mieli własne problemy, po co, im dokładać kolejnych? A co z rodziną jej męża? Czy Temari i Kankuro, by jej uwierzyli? Po jakiej stronie, by stanęli? Szwagierki, czy brata? Po śmierci swoich rodziców, mieli tylko siebie. Ona, mimo że weszła do ich rodziny, to nadal była obca.


 Gdy wróciła do domu powitała ją cisza. Przypomniała sobie, że Gaara jak co czwartek grywał w golfa, a później zapewne pójdzie do baru i wróci dopiero nad ranem. W lepszym już humorze skierowała swoje kroki do salonu.

 Włączyła jakąś komedie romantyczną i opierając się wygodnie o poduszki, nawet nie zarejestrowała, kiedy zmorzył ją sen. Obudził ją dzwonek do drzwi, ziewając szeroko powlokła się, by otworzyć.

 Jakież było jej zdziwienie, gdy na zza drzwiami zobaczyła wysokiego postawnego bruneta. Itachiego Uchiha.

- Witam, pani Suna, przepraszam, że nachodzę panią o tej porze, ale mam do omówienia pewną sprawę z pańskim mężem...

O czym on mówi? Jaką sprawę? myślała całkowicie zdziwiona Sakura.

- Proszę niech pan wejdzie - otworzyła szerzej drzwi. - Nie wiedziałem, że mój mąż prowadził z panem jakiekolwiek interesy.

Sakura zaprowadziła gościa do salonu i nakazała pokojówce, by podała, im kawę i ciastko.

- Bardzo przepraszam, ale mój mąż jest obecnie na spotkaniu i wraca dopiero jutro rano. Jeżeli jednak mogłabym w czymś pomóc to...

- To nie dorzeczne - przerwał jej spokojnym głosem.

- Co? - zapytała zaskoczona, podnosząc gwałtownie głowę.

- Twój golf i maść na siniaki.

- O czym ty mówisz?

- Bił cię prawda? Zanim wyjechał. To widać, nie próbuj tego ukrywać. Golfy i maści tu nie pomogą. Jestem najlepszym adwokatem, wygram tę sprawę! - zapewnił ją twardym głosem.

- Nie mogę. Nie dostanę nic z rozwodu. A odnowienie licencji trwa latami. Lepiej, żebyśmy nigdy do tego nie wracali panie Uchiha - rzekła cichym smutnym głosem.

- Miłość naprawdę jest ślepa - mruknął pod nosem i podniósł się z fotela. - Trafię do wyjścia.

 Patrzyła jak zamyka za sobą drzwi, miała już wstać i udać się do łóżka, gdy jej wzrok przekuła mała biała karteczka. Zdziwiona podniosła ją na wysokość oczu.

Kancelaria Adwokacka 
Adwokat: Itachi Uchiha 
Telefon: 680 0987 678

2 komentarze:

  1. Co do szablonu to bardzziej wolałam poprzednia, ale cóż: nie mój blog. :P

    - Widziałem, jak się na nie go gapiłaś?! - ,,niego''
    Ten błąd przykuł moja uwagę.

    Po za tym rozdział bardzo fajny. Akcja sie rozwija. I nie wiem czemu Saki nie złożyła jeszcze pozwu? Mam nadzieję, że za tym kryje się coś interesującego i nieprzewidywalnego.
    Itachi <3 On jest po prostu niesamowity!
    Już nie mogę sie doczekać next'u!
    Weny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukam czegoś z Sakurą i Itachim, co mnie zachwyci, ale jak na razie nic takiego nie znalazłam. Może ty znasz jakąś szabloniarnię? Będę wdzięczna :D
      Sakura w końcu przejrzy na oczy i złoży pozew :D
      Dziękuję i pozdrawiam :P

      Usuń