wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział VII

 Mówiłeś mi, że przyciągam gniew, że za nic masz mą niewinność

Kazałeś mi trudną drogą iść, za stróża mieć tylko ciemność

Patrzyłeś jak wolno staczam się i spadam w otchłań bezdenną

Widziałeś jak mieszam z winem krew, by obłaskawić codzienność

Me serce bije i tak na przekór dniom, gdy ciągle czuję twój gniew nade mną

Me serce bije i nie zatrzymasz go

Me serce bije i tak, na pewno

Wyostrzam wzrok kiedy przyjść ma sen, jak dziki zwierz jestem czujna

Napiętą struną me ciało jest w obawie, że ciebie spotka

Za stróża mam tylko ciemność.

Kasia Kowalska - Spowiedź.


 Słoneczne promienie wpadały przez wysokie okna do jasnej, nowoczesnej kuchni, gdzie przy mahoniowym stole siedział rudowłosy mężczyzna. Przed, nim leżał otwarty album ze zdjęciami. A w ręku butelka z piwem. 

Czarno białe zdjęcia ukazywały młodą dziewczynę. Na każdym zdjęciu była uśmiechnięta i w otoczeniu rodziny i przyjaciół. 

Wspomnienia, coś czego tak bardzo nienawidził. A mimo wrócił do nich. 

Jeszcze kilka lat temu jego rodzina z trudem wiązała koniec z końcem, był wyśmiewany i poniżany we szkole. Aż pewnego roku w wakacje jego ojciec poznał adwokata Haruno, który przyjechał do ich kraju razem ze swoimi dziećmi, po śmierci żony. Oboje panowie zaprzyjaźnili się. A pan Haruno zaproponował mu pracę u jednych ze swoich przyjaciół. Dwa lata później, był już prezesem i mężem Sakury Haruno. 

Na ostatniej stronie widniało ich ślubne zdjęcie. Stali razem, wtuleni w siebie pośród maków, chrabrów i dmuchawców. Jej biały welon zakrył mu połowę twarzy. Kobieta uśmiechała się szeroko, głaszcząc go po policzku. 

Nie da jej rozwodu. Mowy nie ma. Zamknął album i poszedł do sypialni, by przygotować się do kolejnego meczącego dnia. 


Tego dnia Sakura Suna, tak samo, jak jej mąż przyglądała album ze zdjęciami. Jednak nie były to zdjęcia nikogo z jej rodziny ani jej. Tylko nastoletniego Itachi'ego Uchihy, razem ze swoją liczną rodziną. 

Zamknęła album i weszła na taras. Z tarasu mogła widzieć cienie gór oraz usłane gwiazdami niebo. Uśmiechnięta odetchnęła głęboko. Zaczynała nowe życie. Już nic jej nie zatrzyma... 


Podpisał swoim nazwiskiem dokument i włożył go do koperty. Kolejna sprawa. Kolejne małżeństwo, które były tylko iluzją. 

Mężczyzna zastanawiał się, jak to możliwe, by błędy przeszłości ciągnęły się za nami całe życie. On również jako nastolatek popełniał masę błędów. Jednak udało mu się zamknąć tamten rozdział i zacząć nowe życie. Niestety, inni, tak jak jego klient nie mieli takiego szczęścia. 

Kilka godzin później zaparkował auto na podjeździe i wszedł do domku, w którym obecnie przebywała Sakura Haruno. W rękach trzymał siatki z supermarketu, ale tak naprawdę chciał po prostu ją zobaczyć. 

Wszedł do kuchni i uśmiechnął się pod nosem na widok przed jego oczami. Różowłosa stała na środku pomieszczenia, gotując coś w garnku i pośpiewując cicho. Ubrana była w jedynie w czarne koronkowe majtki, białą koszulą związaną w pasie srebrnym krawatem. Poczuł jak robi mu się ciepło, a jego spodnie stają się ciasne. 

- Długo będziesz podziwiać? - doszedł go rozbawiony głos kobiety. 


Minęły już dwa tygodnie, odkąd zostawiła Gaarę i przyniosła się do domku Itachiego. Dla świadka, pierwszy tydzień wyglądał jak marna komedia romantyczna. Sytuacje, w których oboje się znajdowali, często były śmieszne i trochę żenujące. 

Sakura kręciła się po sypialni, tarasie i salonie. Do kuchni wchodziła jedynie wtedy kiedy odczuwała głód. W jej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. Zwłaszcza czemu Itachi tak często przyjeżdża. Nie chciała jednak być nachalna w końcu był to jego dom. Jednak jego obecność była dla niej co najmniej kłopotliwa. 


Pewnego dnia kobieta długo nie mogła zasnąć, postanowiła zejść na dół do kuchni i napić się soku pomarańczowego. Narzuciła szlafrok i boso zeszła po schodach. Nie spodziewała się tam nikogo spotkać, dlatego też wielkie było jej zdziwienie, gdy po zapaleniu światła ujrzała stojącego bruneta i pijącego piwo z puszki. Jednak to nie, to sprawiło, że na jej policzkach wykwitł dorodny rumieniec. Uchicha był jedynie w samym białym ręczniku, na biodrach. Nie mogła oderwać od jego rozpuszczonych hebanowych oczach, z których spływały kropelki wody. Na szerokie ramiona, które zakończone były wąskimi lekko żylastymi dłońmi. Jak urzeczona patrzyła jak mężczyzna dotyka ustami puszkę i lekko ją przechyla. Widziała pracę jego mięśni. 

Muszę stąd uciec, bo zwariuję pomyślała i odwróciła się napięcie chcąc jak najszybciej się ulotnić, ale zatrzymał ją lekko rozbawiony głos zza jej pleców. 

- Masz ochotę na piwo? 

- Nie dziękuję - szepnęła starając się, by głos jej nie zadrżał i szybkim krokiem wyszła z kuchni. 

Leżąc w łóżku długo zastanawiał się co, by się stało, gdyby się jednak zgodziła. Wypili, by trochę win, a ona pewnie zaczęłaby mu się zwierzać, czy, by to wykorzystał...? Westchnęła i przekręciła się na drugi bok. Mimo wszystko żałowała, że uciekła. Zaśmiała się cicho, zachowała się, jak jakaś nastolatka, a nie dwudziesto-pięcioletnia kobieta. 


Gorące promienie słońce przenikały przez żaluzje, by dostać się do sypialni i zatańczyć na twarzy śpiącego mężczyzny, który mrucząc coś pod nosem przewrócił się na drugi bok i nakrył kołdrą. Itachi Uchiha lubił wstawać wcześnie, by przed pracą przebiec się i wziąć orzeźwiający, zimny prysznic. Ale dzisiaj to nie on, ale słońce postanowiło go zbudzić. Wzdychając przeczesał włosy palcami i odrzucił kołdrę, wstając z szerokiego łoża. Wszedł do łazienki i okręcił kurek z zimną wodą. Już po chwili stał nagi, lekko drżąc z zimna, gdy na jego zmęczone ciało spadały krople lodowatej wody. Po wszystkim ubrany w czarne spodnie i grafitową koszulę wszedł do kuchni, roznosząc po pomieszczeniu zapach mięty oraz drzewa sandałowego. 

Na drewnianym stole, stojącym przy oknie z uśmiechem zauważył talerz pełen gofrów, a obok nich dzbanek z bitą śmietaną. Podszedł do kredensu i wyjął kawę, wsypał dwie łyżeczki i zalał wrzątkiem. Usiadł na krześle z kubkiem w dłoni i nałożył sobie na talerz gofra, którego obficie polał bitą śmietaną. Wypił duszkiem kawę i wciąż z uśmiechem na ustach, wyszedł do kuchni. 

Jego celem był mała drewniana chata, gdzie lubił przebywać, gdy musiał o czymś pomyśleć. 

Draco otworzył z trudem drewniane drzwi i podszedł do klatek. W każdej z nich znajdował się jeden królik. Stworzonka wysuwały małe różowe noski, były one różnego koloru. Uszy jak i oczy, ginęły w masie futra. 

- Nie wiedziałam, że hodujesz króliki - Podskoczył słysząc głos Sakury Haruno, która weszła do stodoły. 

- To angielskie angory są mniejsze od tradycyjnych królików. Ważą najwięcej cztery kilo. 

Otworzył klatkę wsunął do niej rękę, a już po chwili na jego rękach leżał biały królik. 

- To jest Greta, przywitaj się z nią - zwrócił się do oniemiałej Sakury. 

- Siadaj, muszę zmienić wodę i jedzenie - Wręczył jej królice. 

- Nie gryzie? - zapytała trochę zaniepokojona. 

- Nie , nie nic ci nie zrobi - odpowiedział ze śmiechem i podszedł do kolejnej klatki. 

Sakura odprężyła się, głaszcząc białe futerko królicy. 

- Ile ich tu masz? 

- Dwadzieścia dorosłych i trzydzieścioro małych. 

- Jak one się mieszczą, przecież tych klatek jest za mało! - wykrzyknęła zdumiona. 

- One są malutkie, sama zobacz - rozbawiony, wyjął coś małego i białego z klatki i odwrócił się w jej stronę. Urzeczona wpatrywała się w miniaturowe zwierzątko na jego dłoni. Był to widok zapierający dech w piersiach. 

- Mogę? - spytała cicho, wskazując na króliczka. Itachi kiwnął głową i położył go na jej wyciągniętej dłoni. Przeszedł ją dziwny impuls, gdy ich dłonie na chwilę się zetknęły. 

Zaskoczeni zrobili kilka kroków w tył. Kobieta już miała się odwrócić i odejść, gdy nagle mężczyzna złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stroną. 

Czas jakby nagle się zatrzymał. 

Itachi nagle pochylił głowę i pocałował ją. Zszokowana oddawała jego dzikie i chaotyczne pocałunki. 

Nagle pochylił głowę i ją pocałował. Był to dziki i zachłanny pocałunek. I cholernie ją zaszokował. Czuła zdradzieckie ciepło, które otulało całe jej ciało, napinające się mięśnie z rozkoszy. Smakował niczym najlepszy trunek i tak samo uderzał do głowy. Och, jak dawno już nie pragnęła tak bardzo , jak teraz? Z jękniecie pozwoliła, by wsunął język w jej usta, jej biodra instynktownie się uniosły. Palcami badała mięśnie jego torsu. Chciała więcej, o wiele więcej....Nagle jednak usta zaprzestały słodkiego całowania, a ciało odsunęło się. 

Otworzyła oczy, wpatrując się w dwa węgle, płonące czystym pożądaniem. 

- Co ty do cholery wyprawiasz? - wysapała zła. 


Czas jest czymś dziwnym, przesypuje się przez nasze palce, jak piasek w klepsydrze. Przez ten okres może się wiele zmienić. 


Minęły już dwa tygodnie od pocałunku, a między nimi atmosfera była bardzo napięta. Znów się unikali, a rozmawiali jedynie o rozprawie. 

Sakura postawiła na stole parujące talerze z zupą ogórkową i usiadła przed Itachim. 

- Będą cię pytać o intymne szczegóły. Adwokat Gaary będzie chciał cię za wszelką cenę sprowokować - powiedział Itachi. 

- Jasne - mruknęła cicho, dłubiąc w swoim talerzu. - Pójdę się przebrać. 

Kilkanaście minut później ubrana w czarną sukienkę, stała przed dużymi brązowymi drzwiami. Nogi jej drżały i, gdyby nie stojący za nią Itachi niechybnie, by upadła. 

- Dasz radę, nie trać opanowanie i niczym się nie martw - szepnął jej. Kobieta skinęła głową, choć wcale nie była tego taka pewna.

Nie miała żadnych mroczny sekretów, więc jakie pytanie będą jej zadawać? Bała się, bała się tej cholernej niewiedzy. 


Atmosfera na sali sądowej była bardzo napięta, przed drzwiami kłębił się tłumek dziennikarzy i fotoreporterów, z dyktafonami i mikrofonami. 
Rozwód młodego, przystojnego milionera była wydarzeniem roku. W kolorowych magazynach, radiu i telewizji trwały wieczne despoty co stało się kością niezgody w tak zgodnym małżeństwie. 


Sakura usiadła na prostym krześle, obitym w kremową skórę obok Itachiego i spojrzała na siwowłosą stateczną kobietę w fioletowej todze, a więc to ona będzie decydować o jej dalszym życiu. Ktoś kogo w ogóle nie zna, pozna wszystkie sekrety jej i jej męża. Ironia? 
- Proszę wstać, sąd idzie. Rozprawę poprowadzi sędzia Ali Khamad - odezwał się głos starszego policjanta, stojącego w rogu pomieszczenia 

Sakura wstała, czując jak nierówno i głośno bije jej serce. Sędzina weszła do sali, usiadła i nakazała wszystkim spocząć. Zaczęła się rozprawa. 

Pierwsza przepytywana była, Sakura. Pytania od sędziny były łatwe. Ile ma lat? Gdzie mieszka? Czym się zajmuję? Czy jej zdaniem jest szansa na pogodzenie się z mężem? Potem przyszło kolej na adwokata Gaary i tu zaczynały się schody. 

Adwokat wiedział, gdzie ma uderzyć. Jego zdaniem Sakura była niewdzięczna żoną, nie pracującą na utrzymaniu męża, który zawsze ją wspierał. Pytał nawet o szkołę, o rodzinę. O relacje Gaary z innymi. Zamknęła oczy, czując pod powiekami łzy i przerywając mu w pół słowa, zaczęła opowiadać o swoim małżeństwie. Które rozpoczęło się niczym bajka, a skończyło jak najgorszy koszmar. Gdy z powrotem otworzyła oczy, wielu świadków miało łzy w oczach, ale adwokat przeciwnej strony kręcił głową z wszystkowiedzącym uśmieszku. Z trudem powstrzymała się, by go nie walnąć. 

- Była pani wierną żonę? Może zdradziła pani męża. A ten, gdy się dowiedział, wściekł się i uderzył panią? - zapytał adwokat. Sakura wytrzeszczyła na nie go oczy. Jak on w ogóle mógł coś takiego insynuować? 

- Nigdy nie zdradzałam swojego męża. A Gaara uderzył mnie nie jeden raz i to bez powodu - mruknęła gorzkim tonem. 

- Dlaczego, więc nie zgłosiła pani tego na policję ani nie zażądała rozwodu? Dlaczego tak nagle? 

- Zażądałam, ale Gaara prosił mnie, obiecywał, że się zmieni, że podejmie leczenie. I było dwa dni, a potem było już jak dawniej, nie miałam już siły, by walczyć. Pyta pan co mnie skłoniło do tak nagłej decyzji? Ona nie była wcale nagła, kiełkowała we mnie przez te wszystkie lata, aż wreszcie zdobyłam odwagę, by o tym powiedzieć, a nie tylko myśleć - powiedziała cicho, ocierając łzy z policzków. 

- Czy strony postępowania mają jakieś pytania? - zapytała sędzina. Adwokaci pokręcili głowami. - Proszę usiąść. 

- Dobra robota - pochwalił ją szeptem Itachi, kobieta lekko się uśmiechnęła. Ale od razu cała się spięła, bo wstał Gaara. 


Na początku pytania zadawał adwokat Gaary. Mężczyzna był opanowany i spokojny, jednak, gdy to Itachi go przepytywał, było mu już trudniej. 

Itachi chciał pokazać, że Gaara potrafi stracić nad sobą opanowanie i, że jest agresywny. 

- Panie Suna, proszę mi powiedzieć jakim cudem moja klienta ma obdukcję z pół roku, skoro twierdzi pan, że uderzył ją pan tylko raz? Czy chce pan powiedzieć, że przez jedno uderzenie można mieć złamane żebra, złamaną rękę i siniaki na całym ciele. Ostatnia obdukcja była robiona zaraz po balu dobroczynnym, na którym również byłem i tańczyłem z pańską żoną. Jak później się dowiedziałem, została przez pana pobita za trzy minuty tańca z innym mężczyzną. - Gaara zacisnął pięści i przerwał Itachiemu. 

- Ona mnie zdradzała! - wysyczał. 

- Zdradziła? Czy dla pana taniec jest zdradą? Zwykła rozmowa, też jest zdradą? - zapytał spokojnie z satysfakcją patrząc na rosnący gniew rudowłosego. 

- Miała wszystko czego chciała! Pieniądze! Nie musiała pracować! Miałem cholerne prawo być zazdrosnym! - krzyknął tracąc panowanie nad sobą. 

- Mówi pan, że żona miała wszystko, a czy miała pańskie wsparcie i miłość? 

Zapadła głucha cisza. 

- Nie mam więcej pytań wysoki sądzie. 

Następny świadkiem była doktor Sakury, która badała ją przez ostatnie dwa lata. Opowiedziała o tym, że jest przekonana, że to Gaara Suna biję żonę i, że nie jeden raz namawiała ją na zgłoszenie tego na policję. Jej zdaniem Gaara był nieobliczalnym sadystą. 

Sędzina miała już wyjść, by ogłosić naradę, gdy niespodziewanie wstał Itachi Uchiha. 

O tak, lubił zostawiać to, co najlepsze na koniec. 

- Wysoki sądzie chciałbym prosić o przesłuchanie Temari Gythe. - Sakura zaskoczona podniosła głowę, patrząc na wysoką blondynkę, która właśnie weszła na salę. 

-Co łączy panią z panem Suna?- zapytał Itachi patrząc na kobietę z powagą. 

- Jestem jego sekretarką - odpowiedziała. 

- Tylko? - uniósł brwi. - Na zdjęciach, którymi dysponujemy, wasze stosunki wyglądają na nie związane z pracą. - Sakura poczuła jakby ktoś walnął ją w twarz A, więc jednak ją zdradzał. 

- Ja...i Gaara, jesteśmy razem od roku. Gdy tylko dostanie rozwód, chcemy wziąć ślub. - Posłała różowłosej złośliwe spojrzenie. 

- Nie mam więcej pytań. 

- Zarządzam dwudziesto minutą przerwę - Sędzina zastukała młotkiem. 

Sakura wstała i razem z Itachim wyszła z sali, starając się nie patrzeć na swojego męża rozmawiającego o czymś z kochanką. Zdrada, choć ją nie zdziwiła, to bardzo zabolała. 

Omijając dziennikarzy, którzy zaczęli zadawać, im pytania, często bardzo intymne z trudem przecisnęli się przez tłumek i weszli do małej kawiarenki na samym dole budynku sądu. 

Usiedli w rogu, ukryci za wielką paprocią. 

- Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie? - spytał młody kelner, który właśnie podszedł do nich. 

- Herbatę z cytryną - powiedział brunet i spojrzał na Sakurę. 

- Kawę rozpuszczalną - mruknęła. 

W milczeniu wypili swoje napoje. Itachi zastanawiał się nad dziwnym zachowaniem kobiety, ona zaś rozmyślała o swoim małżeństwie. Uchiha spojrzał ukradkiem na siedzącą przed, nim kobietę. Sam nie wiedział czemu, ale uśmiechnął się lekko do siebie, gdy z błogim wyrazem na twarzy, trzymając filiżankę w obu dłoniach powąchała ją, po czym popiła. 

-Chodźmy zaraz ogłoszą wynik.- Przerwał tą magiczną chwilę. Szybko się zebrali, zostawili pieniądze i wyszli z kawiarni. 

Ponownie zajęli swoje miejsca, starsza kobieta usiadła na środku pomieszczenia i patrząc po wszystkich z uwagą odezwała się. 

- Z dniem dzisiejszym następuję trwały rozkład pożycia małżeńskiego. Winą za rozwód obarczam pana Gaarę Sunę. Ponadto dom otrzymuje pani Haruno. Majątek zaś należy do pana Gaara, oprócz biżuterii rodziny pani Haruno. To wszystko dziękuję. - Kobieta wstała i wyszła. 

Nie wierząc własnym oczom patrzył jak Sakura opada z powrotem na krzesło, a na jej twarzy maluje się przeogromna ulgą. W jego głowie siała pustka, nie widząc tłumów dziennikarzy i reporterów. Po czym zamówił taksówkę i nie pamiętając drogi do hotelu, dwie godziny później usiadł na podłodze w łazience. 

Miało być tak pięknie. Gdzie podziały się te wszystkie marzenia, które snuli jako para, a potem narzeczeństwo? Co się z nimi stało? Czym był ten życiowy zakręt? 

Miał przecież wszystko czego mogła zapragnąć kobieta. Władzę pieniądze, sławę! Był dumny z tego co osiągnął...! 

Więc co poszło nie tak?! 


Zwycięstwo było wręcz namacalne. Mogła je dotknąć, chłonąć zmysłami. Lekki wiosenny wiatr, uniósł jej różowe włosy, powodując tym samym na jego twarzy tajemniczy uśmiech. Powoli zapadała noc, ludzie śpieszyli się do swoich domów, do bliskich. A oni, stali na środku chodnika, z uśmiechami na twarzach. 

Nagle mężczyzna, złapał jej dłoń i pociągnął. Kobieta zaczęła się śmiać, biegnąc. Czuła się wolna...i to było piękne. Najdziwniejsze, było to, że nie wiedziała dlaczego tak jest. 

Och, był powód, jej szczęścia, które nie miały z wygraną sprawą nic wspólnego. Za to z brunetem u jej boku, bardo dużo. Ale uparcie odganiała od siebie te myśli. 

Sakura machnęła ręką na taksówkę i wsiadła w ostatnim momencie pociągnęła za rękę Itachiego. Ten zrozumiał ją bez słowa i wsiadł razem z nią. 

Kilka minut później byli już przed jej domem. 

- Dziękuję - wyszeptała kobieta, powodując na plecach mężczyzny dreszcze. 

- Nie ma za, co to moja praca - odszepnął, bojąc się, że zburzy tajemniczą atmosferę, która między nimi zapadła. Ona wygina wargi w leciutkim uśmiechu, a jej zielone oczy błyszczą radośnie. 

- Jest - mówi z mocą i wspina się na palce, by ustami lekko dotknąć jego policzka. Mężczyzna jednak nie pozwala jej oddalić się przyciąga ją bliżej i całuję namiętnie. Między nimi wybucha ogień, ziemia osuwa się pod ich stóp. Ale oni tego nie zauważają. Istnieją tylko oni. 

Jedynymi świadkami tej magicznej chwili był księżyc i gwiazdy. 

Powoli przekroczyli próg posiadłości. Jego dłonie delikatnie gładziły jej plecy, jej palce wsunięte w miękkie włosy mężczyzny burzyły idealny ład. 

Wziął ją na ręce i zaczął iść schodami na górę. Słyszy głośne bicie jej serca. Czy jego serce bije równie głośno? Zatrzymał się w korytarzu i łapiąc ją za pół bródek pochylił się nad nią i pocałował. Wszystkie myśli, nagle wyparowały z jej głowy. Istniał tylko ten mężczyzna i jego usta. Usta jego, wędrujące z jej warg w dół po jej ciele. Czuła dreszcze przechodzące na całym ciele, mruczał coś, czego nie mogła zrozumieć. Ramionami otoczyła jego szyję i pozwoliła zanieść się do sypialni

3 komentarze:

  1. O nie, nie! Czy to juz koniec??? Na prawde koniec?
    Mam nadzieje, że to dopiero poczatek.
    Dzialo sie duzo, ale wszystko było po prostu genialne
    Itachi!!! Ty! <3 (to chyba jedyny mężczyzna idealny na tym swiecie ^^ )
    Czekam z nadzieją na kolejny rozdział
    Weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to jeszcze nie koniec :) Mam zamiar opublikować jeszcze cztery, pięć notek łącznie z epilogiem.
      Co do Itachiego to się zgaszam :)
      Dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń