środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział VIII

 Lawendowy ranek,

Ty tak pachniesz obok mnie,

Moja pierwsza noc u Ciebie. 

Nie ma już tajemnic,

Masz na sobie tylko grzech

Wiem już jak się budzi w niebie

Bo byłaś jak gorący wiatr,

Jak rozpalona Etna.

Lekko się uśmiechasz,

Gdy twe nogi prężą się,

Już szykują się do skoku.

Dzikość twoich oczu,

Moje dłonie gubią się,

W gęstej dżungli twoich włosów.

Zawiruje świat.

Będziesz każdą częścią mnie.

Nasza będzie noc.

Niech nigdy się nie skończy.

Manchester-Lawendowy


Blada, choć silna dłoń, przejechała po granatowym prześcieradle, chcąc objąć leżącą obok kobietę. Ale natrafiła jedynie na satynowy materiał. Zaskoczony mężczyzna powoli unosi swoje czarne oczy i wpatruje się w puste miejsce obok. Miejsce, które nadal jest pogniotłe i ciepłe. Odrzuca od siebie przykrycie i nie przejmując się swoją nagością, wstaje z łóżka i wychodzi z pokoju. Mam nadzieję spotkać ją w kuchni, a może bierze prysznic? Ale dom jest pusty i cichy. Wchodzi do kuchni, a jego wzrok przekuwa mała karteczka przyczepiona magnesem do lodówki. 

Napisała! 

Jedno słowo.... 

Puste... 

Nic nie znaczące.... 

Które zmienia wszystko.... 

Wyrzuca karteczkę z napisanym pochyłem pismem " Przepraszam " do kosza i siada ciężko na jednym z krzeseł. 

Jego wargi wykrzywiają się w marnej irytacji uśmiechu. Odeszła i co z tego? Pewnie i tak musiałby ją wyprosić z sypialni. A tak zaoszczędziła mu nie potrzebnych kłótni. Tak jest dobrze. Ona wybrała, a on jest z tego wyboru zadowolony! Cholernie zadowolony! 

Obudził go deszcz uderzający o szyby w sypialni. Głowa pulsowała silnym bólem. Wczorajszy garnitur nie pachniał najprzyjemniej. 

Podniósł się ciężko z łóżka krzywiąc i łapiąc za głowę. Gdy tylko się wyprostował, uderzyło go prosto w twarz słońce. Zamknął oczy i potrącając po drodze przedmioty skierował się do łazienki. 

Stanął przed lustrem i otworzył oczy. Przekrwawione niebieskie oczy, wpatrywały się w bladą twarz okalaną czerwonymi włosami, stojącymi we wszystkie strony. Prychnął cicho i spuścił głowę. Jego wzrok przekuła ślubna obrączka, przez chwilę patrzył na nią. A potem jednym zdecydowanym ruchem zdjął ją z palca i otworzył okno. Rzucił najdalej jak umiał. Dopiero, wtedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. 

Był młody, bogaty i wolny. 

Ciekawe, czy Karin ma wolne popołudnie? 


Na drewniane krzesło opadła młoda różowłosa kobieta, ściskając w zaciśniętej dłoni bilet lotniczy. 

Bilet do nowego życia. 

Promienie słońca grały na betonowym chodniku, powodując zachwyt innych pasażerów. Ona, jednak swój wzrok utkwiła w tej małej karteczce. 

Jednak nie widziała adresu dokąd jedzie, lecz czarne tęczówki wysokiego bruneta. Zamknęła oczy chcąc odgonić od siebie myśli o NIM, ale, gdy tylko otworzyła oczy, od razu wypatrzyła w tłumie mężczyznę podobnego do nie Go. Jej serce wbrew woli zabiło mocniej. Podczas gdy nieznajomy minął ją bez słowa. I znowu spuściła głowę patrząc na bilet. 

-Prosimy pasażerów lotu dwadzieścia siedem o podejście do odprawy. Samolot odlatuje za dwadzieścia minut- ogłosił miło brzmiący głos z megafonów na lotnisku. 

Sakura Haruno powoli wstała i zaczęła iść w stronę odprawy do Szkocji. Ona zacznie nowe życie, a on zapomni. Pewnie już zapomniał. Była tylko kolejną dziewczyną na jedną noc. Ona zaś nie miała zamiaru już nigdy cierpieć przez faceta. 


Dłonie, które czuły miękką fakturę jej ciała. Usta, które pamiętały smak jej ust. Oczy, które wpatrywały w się w jej zamglone tęczówki. Wciąż na nowo odtwarzał wczorajszą noc. 

- Szlag! - warknął, uderzając z całej siły w kuchenną szafkę. 

Nie potrafił o niej zapomnieć. A przecież takich kobiet jak Sakura Haruno, przewijało się przez jego łóżko setki. Co więc się zmieniło? 



Siedział w najdroższej restauracji w niewygodnym grafitowym garniturze. Obiecał sobie, że już nigdy więcej nie wejdzie do tego sklepu i nie kupi stamtąd żadnego garnituru! Nawet, jeśli wszystkie firmy miałyby zbankrutować. Jego wzrok co chwila zerkał na zegarek, Pan Karuno spóźniał się już ponad trzydzieści minut. Jego palce uderzały o brzeg porcelanowej filiżanki z mocną czarną kawą, wystukując nikomu nieznany rytm. 

- Przepraszam za spóźnienie, ale były korki - wydyszał siwowłosy mężczyzna, tłumacząc się gorączkowo. 

Itachi Uchiha skinął głową, choć miał ochotę nakrzyczeć na Karuno. Nie miał całego popołudnia, by rozmawiać o jego rozwodzie z młodą żoną, która znalazła sobie nowego, a jemu wytoczyła proces o alimenty. Jedyne czego było mu żal, to ich dwuletniej córeczki Rukii. To nie była wina tej małej, że ma takich rodziców. 

- Rozumiem. Sędzia ustali termin kolejnej rozprawy na 13 lipca o dziewiątej. Pasuję, to panu? 

- Tak , tak - odparł z roztargnieniem Zero. A Itachi westchnął ciężko. 

- Dobrze, więc, czy pański brat będzie na pewno jutro w kraju? 

- Tak, Hanabusa już do mnie dzwonił. Właśnie wsiadał do samolotu. 

Miał właśnie wstać i pożegnać się z problematycznym klientem, gdy do środka weszła ONA. Mimo dwóch miesięcy od ich ostatniego spotkania od razu ją poznał. 

Zmieniła się, jej figura zaokrągliła się w kilku miejscach. Ścięła sobie włosy, sięgały jej teraz szyi. Zaś w zielonych tęczówkach błyszczały iskierki radości. 

- Cholera - szepnął tak, aby nie dosłyszał go klient. 


Echo kroków, postawnego bruneta odbijało się od wysokich kamienic, niknąc w wąskiej uliczce, między kontenerem na śmieci a jeszcze jednym starym budynkiem. W ów uliczce znajdowały się stare, zardzewiały drzwi pomalowane na granatowo. W środku zaś znajdował się najpopularniejszy klub nocny. Jednak niewielu ludzi wiedziało o " Szkarłatnej Róży" Do tych pierwszych zaliczał się Gaara Suna. 

Siedział on właśnie przy długim pomalowanym na czarno barze i popijał drugi już tej nocy trunek. Jego wzrok od czasu spoczywał na tancerkach, które tańczyły na podwyższeniach. 

Odstawił pustą szklankę i zaczął się zastanawiać, która z tych kobiet umili mu dzisiaj noc. Nie lubił zasypiać sam... 


Nikt z nas nie lubi wstawać o świcie i wstawać się z miękkiego, wygodnego łóżka. Takim mężczyzną z pewnością był Gaara Suna. Jak co dzień jego budzik obudził go o godzinie 5:15. Następnie wciąż nie do końca obudzony wchodził do łazienki. Gdy, jednak z niej wychodził, zaczynało się jego nowe życie. Kiedyś czekał na nie go idealnie wyprasowany garnitur i dobrany do nie go krawat, a na stole w kuchni kawa i jajecznica. Teraz zaś musiał biegać po całym domu w poszukiwaniu żelazka, przymierzać tysiące krawatów. A jego jedynym posiłkiem była kawa i sucha bułka. Ubrał jeszcze czarny płaszcz wziął do ręki skórzany neseser i wyszedł na ganek. Otworzył drzwi garażu i wsiadł na najnowszego modelu Forda. 

Kilka minut później parkował już przed wielkim szklanym budynkiem, na, którego drzwiach widniał napis "Suna&Yuko" Wszedł do środka i podszedł do recepcji, gdzie urzędowała młoda brunetka. 

- Dzień dobry Panie Suna - odezwała się, gdy tylko go zobaczyła. 

- Witam Ten-Ten, są dla mnie jakieś listy? - spytał chłodno. Kobieta pokręciła głową. 

Mężczyzna westchnął cicho i wszedł do swojego biura, informując jeszcze swoją sekretarkę, że nie ma go dla nikogo. 


Wszedł do swojego mieszkania. W oczy od razu rzucił mu się bałagan, który trwał już od pięciu dni. A dokładnie mówiąc, od chwili, kiedy różowłosa kobieta zniknęła z jego sypialni pozostawiając po sobie tylko kartkę. Z wściekła miną Itachi wszedł do przestronnego salonu. Usiadł na zielonej kanapie i wziął do ręki plik listów, których nie zdążył przeczytać rano. Kilka godzin później znudzony rzucił list od kolejnej kochanki do kominka i wyjął z barku nie otwartą jeszcze butelkę Whisky.

4 komentarze:

  1. Piszesz naprawdę świetne rozdziały ale ,no właśnie jest jakieś ALE. Podczas czytania (przynajmniej ja) mam problemy z dopasowaniem fragmentu do osoby .Dopiero po przeczytaniu całego kawałka jarzę o kogo chodzi. I jeszcze jedno : na samym końcu pisze ,że" W oczy od razu rzucił mu się bałagan, który trwał już od pięciu dni. A dokładnie mówiąc, od chwili, kiedy różowłosa kobieta zniknęła z jego sypialni pozostawiając po sobie tylko kartkę." Czyli fragment po 5 dniach ucieczki Sakury, a zaś gdzieś po środku pisze coś o jej sylwetce i ściętych włosach ,że nie widział jej 2 miesiące. Albo pomieszały mi się osoby albo ty pomieszałaś czasy. :D Aaaaa. i jeszcze dodam JAK TY MOGŁAŚ TAK OKROPNIE POTRAKTOWAĆ ITACHIEGO !!!!! Nie mogli się obudzić razem w łóżku ? Ale ok to twoja historia mam nadzieje ,że kolejny rozdział mnie zaskoczy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliłam czasy :/ Cóż normalnie, Itachi musi się trochę pomęczyć Xdd
      Gdyby się obudzili razem, to byłby koniec historii.

      Usuń
  2. Że tak powiem, nie wiem co się z czym je. W środku pisze, że po dwóch miesiącach wraca Sakura, a na końcu, że minęło pięć dni odkąd Saki zniknęła z życia Itachi'ego. Wyjaśnisz o co chodzi w tym?
    Gaara. Takie dno. :_:
    Pozdrawiam i weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliłam czasy. Chodziło mi o to, że Saki wraca po dwóch miesiącach, a pięć dni potem spotyka Itachiego. Jeżeli chodzi o ją ucieczkę to minęły też dwa miesiące.
      Zgadzam się z Gaarą.
      Dziękuję i nawzajem!

      Usuń