piątek, 24 października 2014

Szmaragd i heban:3

Kac. To właśnie dopadło Naruto Uzumakiego w ten piątkowy poranek. Jego głowa pękała na pół tak, że z trudem widział. W ustach czuł posmak zgniłych pomarańczy. 

Wczoraj wieczorem do piąte rano bawił się z przyjaciółmi w jednym z ekskluzywnych klubów. Nagle przed oczami stanął mu tańczący na stole Deidara z przepaską na biodrach i porem w ustach. Gdyby nie czuł się tak okropnie pewnie wybuchnąłby śmiechem. 

Nie pamiętał jak wrócił do domu. Ale o to leżał w swoim łóżku. Ciekawie jak jego przyszła żona spędziła ostatni dzień wolności? Jutro staną przed ołtarzem i powiedzą sobie dwa najważniejsze słowa. 

Jednak było coś, co napawało go niesamowitym lękiem. Hinata pojechała razem z Sakurą na lotnisko, by odebrać swoich rodziców. A on miał zostać w domu razem z córką Sakury oraz ze swoimi dwiema córeczkami. Półroczną Jen i trzymiesięczną Akirą. Włączył malcom telewizor a sam co chwila biegł do lodówki w poszukiwaniu kolejnej butelki z wodą. Po godzinie oglądanie dobranocek dzieci wyraźnie zaczęły się nudzić i poprosiły go, by się z nimi pobawił. 

- Wujku, pojedziemy do mamy? - spytała go błagalnie. W ręku trzymała rysunek różowłosej kobiety, który właśnie namalowała. Jej mama nie pozwalała jej przychodzić do pracy i dziewczynka często zastanawiała się dlaczego. Postanowiła wykorzystać stan Naruto i poprosić go o zabranie do szpitala. 

Naruto z trudem zwrócił na nią wzrok i podniósł się z kanapy. 

- Okej - mruknął. - Tylko trzeba was najpierw ubrać. 


Weszli do szpitala i skierowali się w kierunku wind. Jedna z nich nadjechała z delikatnym szumem. Weszli do środka, Naruto wybrał numer pięć, gdzie znajdowało się biuro Sakury. Dopiero teraz zauważył, że w windzie jest ktoś jeszcze. Itachi Uchiha. 

O cholera! Krzyknął w myślach. Sakura go zabiję! Już wiedział dlaczego nie pozwalała córce przyjeżdżać do pracy. Jeśli Itachi się domyśli... 

Itachi uniósł wzrok z czytanych wcześniej papierów w jego oczach widać było zaskoczenie. 

- Naruto? Coś się stało? 

- Eee, no.. - zaczął Naruto modląc się w duchu, by winda dojechała wreszcie na piętro. - Właściwie.. 

- Przyszliśmy do mamy! - Pięciolatka wysunęła się zza blondyna i uniosła wzrok na nieznajomego jej pana. Itachi Uchiha otworzył szeroko usta, a papiery spadły i posypały się na podłogę. Wydawał się tego w ogóle nie zauważać, patrzył w czarne oczy. Jego oczy. 

- Tak? A jak ma na imię twoja mama? - spytał zaciekawiony. Jednak znał już odpowiedz, zanim padła z dziecięcych ust. 

- Mama ma na imię Sakura i jest tutaj lekarzem - rzekła dziewczynka z dumą w głosie. Itachi poczuł jak ziemia osuwa mu się spod stóp. 

No to mogę już kupować windę pomyślał smętnie Naruto. 

- Może jednak wrócimy do domu i tam poczekamy na mamę? - próbował nieudolnie ratować sytuację. 

- Nie. Ja chcę teraz dać mamie rysunek - Czarnowłosa tupnęła nóżką i skrzyżowała ręce. 

- Wiesz Naruto ma rację. Powinnaś wrócić do domu. Ja mogę dać twojej rysunek mamie, okej - Nie wiedział jakim cudem udało mu się odezwać do dziewczynki spokojnym głosem. W jego wnętrzu szalała burza z piorunami. Był wściekły. 

Dziewczynka wręczyła mu kartkę. A Naruto skinął głową i wyszli z windy. 


Niemal biegiem zamknął się w łazience i oparł ręce o umywalkę. Z lustra patrzyła na nie go jego własna blada twarz. 

Super. Pięknie. Po prostu zajebiście. 

Ta dziewczynka to jego córka. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jej matką była Sakura Haruno. A on za kilka tygodni miał wziąć ślub. 

Kurwa! 

Miał córkę ze swoją pracownicą. Świat zawirował mu przed oczami. Musiał usiąść na zimnej posadzce. Jego wzrok spoczął na rysunku kobiety. 

Czas wyjaśnić kilka istotnych spraw. 


Sakura siedziała przed biurkiem i próbowała uporać się z papierami, które zalegały jej biurko. 

Czuła się jakby była wypompowana z krwi i rozciągniętą jej każdą kość. Wczorajszy panieński wieczór Hinaty na pewno przejdzie do historii. Nigdy nie zapomni jak przyszła mężatka pijana w sztok chciała biegać nago po plaży. 

Nagle drzwi rozwarły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł rozgniewany Itachi. Cała jego postawa. wskazywała, że kobieta ma poważne kłopoty. Przełknęła ślinę czując jakiś dziwny irracjonalny niepokój. 

Podszedł do niej i rzucił na biurko kartkę. Zaskoczona kobieta wzięła ją do ręki i gwałtownie zbladła. 

- Skąd to masz? - spytała z pobielałymi wargami, bojąc się podnieść wzrok. 

- Od twojej córki. A raczej od naszej! Jak mogłaś mnie okłamać! Gadaj do cholery! - krzyknął waląc pięścią w blat biurka. 

Zapadła ciężka cisza. Sakura czuła jak serce niemal wyrywa jej się z piersi. 

- Nie wrzeszcz na mnie - poprosiła płaczliwym tonem. Podniosła się i stanęła zza mężczyzną. - Ja nie chciałam cię okłamywać, ale uważałam, że tak będzie lepiej. 

- Lepiej? Niby dla kogo? Dla mnie czy dla naszego dziecka? Nie powiedziałaś nic z własnej wygody - prychnął pod nosem. 

- Ty nic nie rozumiesz! Co miałam ci powiedzieć, że masz córkę. A potem patrzeć jak łamiesz jej serce i idziesz do żony i syna! Miałam powiedzieć swojej córeczce, że tatuś ma inną rodzinę! Pozwolić jej, by była smutna?! 

Kobieta oddychała ciężko. A Itachi stał na środku zaciskając pięści. Nadal czuł wściekłość. 

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - spytał z wyrzutem i opadł na krzesło. 

- Bałam się, że każesz mi usunąć. Albo zabierzesz. Gdy urodziłam właśnie zaręczyłeś się z. Nie chciałam być na pierwszych stronach gazet. Proszę cię abyś o tym zapomniał i dał na spokojnie żyć... 

- Nie ma mowy - syknął brunet i wyszedł trzaskając drzwiami. 

Po bladych kobiecych policzkach spłynęły łzy.

1 komentarz:

  1. Cóż ... mam chwilkę, więc komentarz będzie dłuższy.
    Naruto, baka! On zawsze musi wszystko zepsuć. Jak on mógł...
    A Itachi, szkoda gadać. Dziwne, że przez pięć lat nie mial nigdy okazji zobaczyc córki Sakury. Naprawdę.
    Ale.. jest jedna mała rzecz, która rzuciła mi się w oczy. Uczucia. Podczas tej kłótni moim zdaniem powinno być więcej opisów uczuć. Wewnętrznych przeżyć bohaterów. Moim zdaniem rozdział wyglądał by wtedy lepiej.
    Czekam na next'a
    Pozdrawiam i weny :)

    OdpowiedzUsuń