czwartek, 13 listopada 2014

Szmaragd i heban: 4

 Itachi po przyjedzie do domu zamknął się w gabinecie i wyjął z barku Whisky. Musiał wszystko przemyśleć, pookładać sobie w głowie, a był pewny, że na trzeźwo mu się to nie uda.

Co miał zrobić. Jak miał powiedzieć rodzicom, że mają wnuczkę? Przecież zaproszenia były już wysłane...Właśnie, a jak zareaguje na tą wieść.

Wiedział jedno. Nawet, gdyby chciał zapomnieć o tej sprawie to nie uda mu się to.

No cóż będą musieli jakoś się z tym pogodzić. Bo on nie zamierzał pozwolić, by jego córka go nie poznała.

* * *

W jej umyśle istniało tylko jedno. Zabić Naruto! To przeświadczenie dodawało jej sił, gdy zmierzała w kierunku domu Uzumakich.

Jęknęła cicho. Zaczęła żałować, że nie wyznała Itachiemu prawdy od razu. Co zamierzał z nią zrobić?

Była gotowa zrobić dla córki wszystko, aby była szczęśliwa. A wiedział, że mała ucierpi, gdy dowiedzą się inni. Może powinna wyjechać? Do Lodnynu do rodziców? Tak, jutro zarezerwuje lot.

Weszła przez furtkę i popatrzyła na dwupiętrowy budynek pomalowany na żółto. Z ogrodu dobiegły ją wesołe krzyki Jen jej chrześniaczki. Skierował się, więc na tyły domu. Gdzie Naruto wybudował mini plac zabaw. A Hinata miał swój ogródek z kwiatami.

Małżeństwo zauważyło ją, gdy tylko weszła na trawnik.

- Sakura! - Hinata zerwała się z drewnianego krzesła. Chwilę później przytulała przyjaciółkę. - Tak strasznie cię przepraszam. Naruto on...

- Jestem kretynem skończonym idiotą! Przepraszam! Ja zapomniałem, że mała może spotkać Uchihę...już nigdy więcej nie wezmę do ust alkoholu...

- Będę cię trzymać za słowo - powiedziała jego narzeczona. - Choć kochanie napijesz się czegoś? Może zielonej herbaty?

Sakura kiwnęła głową. I usiadła. Czuła się już spokojniejsza. Naruto usiadł obok niej, nadal miał lekką przestraszoną minę.

- Bardzo masz ochotę mnie zabić? - spytał cicho, gdy Hinata poszła do domu zrobić herbatę.

- Miałam, ale już mi przeszło. Powinnam mu powiedzieć od razu. Cóż stało się. Nie mam zamiaru płakać nad rozlanym mlekiem.

W tym samym momencie zjawiła się Hyugga i postawiła przed nią parujący kubek.

Po godzinie Sakura zawołała swoją córkę, która bawiła się razem z dziećmi Hinaty i Naruto. Po czym po pożegnaniu ich wsiadły samochód i odjechała. Przez całą drogę kobieta była dziwnie smutna i milcząca. Widząc to dziewczynka zapytała cicho.

- Mamo jesteś na mnie zła? Przepraszam, że pojechałam z wujkiem do szpitala.

Sakura odwróciła się do córki i posłała jej uśmiech.

- Nie jestem na ciebie skarbie zła. Po prostu jestem zmęczona i boli mnie głowa. - Sakura zaparkowała na podjeździe, wysiadła i okrążyła samochód, po czym pomogła wydostać się z samochodu i razem trzymając się za ręce ruszyły do domu.

Sakura zagryzła wargi. Czekały ją ciężkie dni.

* * *

Odkąd pamiętała lubiła wstawać wcześnie. Dlatego też mimo wolnej soboty obudziła się już o siódmej. Jej wzrok spoczął na złotawy klon zza oknem, który powoli gubił liście. Niedługo zrobi się całkiem zimno i zacznie padać śnieg. Z lekkim uśmiechem usiadła na łóżku i przez chwilę trwała w bezruchu nasłuchując czy z sąsiedniego pokoju nie dochodzą żadne odgłosy. Gdy odpowiedziała jej jedynie cisza, wstała i ubrawszy szlafrok podeszła do szafy.

Westchnęła ciężko widząc nieumyte naczynie, włożyła je w zmywarce i włączyła. Z lodówki wyjęła karton mleka, wlała do szklanki, a następnie włączyła radio. Oparła się o drewniany blat popijając co chwila mleko i rozglądając się po brązowych ścianach. Potem odstawiła pustą szklankę do zlewu. Z szafy wyjęła patelnie. Z lodówki trzy jajka. Miała właśnie ukroić chleb, gdy nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka.

Zaskoczona podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko. W drzwiach stał Itachi Uchiha w szarym garniturze i związanymi w kitek czarnymi włosami. Jego twarzy przypominała Sakurze maskę, nie było na niej żadnych emocji. Z trudem przełknęła ślinę, czując dziwny ucisk w żołądku.

- Czego chcesz? - spytała lekko przestraszona.

- Porozmawiać - odparł krótko nie spuszczając z niej wzroku.

- Jestem trochę zajęta, więc jak byś mógł wpaść jutro to...- zaczęła gorączkowo wymyślać w głowie jakieś wiarygodne kłamstwo, ale Itachi natychmiast jej przerwał.

- Nie. Porozmawiamy teraz.

Widząc w jego oczach ośli upór. Kobieta niechętnie otworzyła szerzej drzwi i wpuściła go środka. Zaprowadziła go do kuchni i nerwowymi ruchami zaczęła przygotowywać jajecznicę. Itachi, tymczasem usiadł na krześle przy stole i przypatrywał się Sakurze.

- O czym chciałeś porozmawiać? - spytała, wrzucając jajka na patelnie.

- O mojej córce. Chcę brać udział w jej życiu. Chcę, żeby się o mnie dowiedziała - powiedział Itachi.

Sakura podniosła zaskoczony wzrok na bruneta, czując jak uginają się pod nią kolana.

- Uchiha, nie możesz dać nam spokoju? Wiesz co będzie, gdy dowiedzą się o tym ludzie. Nie chcę, by moja córka była na pierwszych stronach gazet jako główna atrakcja. To jej zniszczy życie!
Itachi wstał i stanął przed nią.

- Prasą się nie przejmuj. Mam tam kilku znajomych i jak chce to w prasie nie pojawi się nawet wzmianka o mojej córce. O tobie również - stwierdził po chwili.

Sakura odwróciła się i położyła jajecznicę na talerze. Pokroiła pomidory na plasterki i również dodała je do jajecznicy. Dopiero, wtedy się odezwała.

- Nie zamierzam utrudniać ci kontaktu z córką, ale musisz wiedzieć, że, jeżeli go skrzywdzisz to ci tego nie daruję! Po za tym ona nie ma o tobie pojęcia i nie wiem jak zareaguję. Będziesz musiał dać jej czasu, by się do ciebie przyzwyczaiła - powiedziała cicho stawiając parujący talerz na stole i idąc do kredensu w poszukiwaniu dwóch talerzy. Dla niej i dla jej córki. Nie miała zamiaru bawić się kochającą rodzinę Z Itachim.

Wyjęła jeszcze sztućce i znów się odezwała.

- Twoja narzeczona już wie?

- Nie, zamierzam jej powiedzieć dziś, gdy wrócę z pracy - odpowiedział.

- Dobra, ja sama muszę porozmawiać z i poinformować ją o nowej sytuacji. Będziesz mógł się z nią
spotkać, jeśli chcesz, ale dopiero jutro - rzekła stanowczo.

- Wolałbym teraz - poinformował ja stanowczo.

Sakura zacisnęła pięści.

- Wykluczone. Muszę ją na to przygotowywać. Nie możesz tak po prostu wejść sobie do naszego życia i się rządzić! - krzyknęła.

Nagle rozległo się głuche uderzenie czegoś o panelowa podłogę. A potem drzwi otworzyły się i zobaczyli bladą twarzyczkę. Po jej policzkach spływały łzy, urażony wzrok miała skierowany w kierunku dwóch starszych ludzi.

- Kochanie...- zaczęła Sakura, ale dziewczynka odwróciła się napięcie i wbiegła schodami do swojego pokoju. Sakura ignorując osłupiałego mężczyznę również pognała do pokoju córki.

***

Naomi leżała na łóżku, pomarańczowa kołdra w żółte słoneczniki została zepchnięta na podłogę. Dziewczynka wtulała się w poduszkę i płakała. Czuła jak w jej małym serduszku rośnie uraza do jej kochanej mamy. Nie wiedziała co się dzieje. Dlaczego ten nieznajomy pan twierdzi, że jest jej tatusiem? I czemu mama nie chce, by Naomi się z, nim spotkała? Może mamusia już ją nie kocha..Na samą myśl o tym zapłakała głośniej.

- Naomi, skarbie - Sakura usiadła obok córki i zaczęła głaskać jej czarne długie włosy. - Mamusia musi ci wyjaśnić.

- Dlaczego kłamałaś mamusiu? - spytała płaczliwie, odwracając się i patrząc na kobietę. - Nie kochasz mnie?

- Naomi! Nigdy nawet tak nie myśl! Wiesz dobrze , że bardzo cię kocham - Sakura przytuliła do siebie córkę.

Westchnęła cicho. Nie było innej rady musiała w końcu powiedzieć czterolatce całą prawdę.

- Twojego tatę poznałam w szkole. Chodziliśmy razem do tej samej klasy, ale nie lubiliśmy się. Twój tata bardzo często mi dokuczał. Ja oczywiście także. Później po zakończeniu szkoły nie wiedzieliśmy się, aż do ślubu cioci Ino, na którym był także twój tata.

- A ja? Gdzie byłam, wtedy ja? - spytała Naomi, chciwie łowiąc każde słowo mamy. Wreszcie miała się czegoś dowiedzieć.

- Ciebie jeszcze nie było, wtedy na świecie. Pamiętasz jak mówiłam ci, że gdy dwoje ludzi bardzo się kocha to pan Bóg daje, im dziecko?

- Tak - odpowiedziała dziewczynka.

- I właśnie, wtedy na ślubu twojej cioci, twój tata włożył mi do brzuszka maleńkie ziarenko, z którego później wyrosłeś ty.

- Tata nie wiedział o mnie? Przecież to on włożył ci ziarenko?

Sakura uśmiechnęła się lekko.

- Czasami mężczyźni nie wiedzą, że wkładają taką fasolkę - odpowiedziała.

- A ty mamusiu wiedziałaś?

- Tak, ale, dopiero gdy zbadał mnie pan doktor.

Dziewczynka pokiwała głową.

- Twój tata dopiero niedawno dowiedział się o tobie. I bardzo, by chciał się z tobą spotykać.

- A tata będzie teraz z nami mieszkał? Jak inni tatusiowie?

- Nie kochanie. Tata będzie mieszkał w swoim domu, ale będzie cię odwiedzał, jeśli byś chciała.

* * *

Itachi siedział na krześle, rozglądając się po kuchni. Widać było tu rękę dziecka. Kolorowe magnesy, czy rysunki na lodówce. Cały dom sprawiał wrażenie przytulnego, ale trochę za małego jak na jego gust. Nie podobało mu się to, że jego córka nie ma tego co najlepsze. I to oczywiście nie jest twoja wina, co? spytał złośliwie głosik w jego głowie. Tak czy inaczej, postanowił, że odtąd Naomi będzie miała wszystko, co zechce.

Wstał i podszedł do lodówki patrząc na namalowane dziecięca ręką rysunki. Na wielu z nich pojawiała się uśmiechnięta różowłosa kobieta. Na kredensie oprócz puszki po kawie, czy solniczki stały również zdjęcia Naomi wraz z rodziną Haruno.

Zwłaszcza jedno zdjęcie przykuło jego uwagę. Sakura stała przed wielkim ciemnozielonym świerkiem, ubrana w zielony kombinezon i tego samego koloru wełnianą czapkę. Na rękach miała opatulone w niebieski kocyk niemowlę. Pochylała lekko głowę patrząc na ich synka, a na jej ustach błąkał się leciutki uśmiech.

Wbrew sobie on także się uśmiechnął. Jeżeli ich córka odziedziczy po nich wygląd, to będą musieli chłopaków siłą od niej odpędzać.

Usiadł z powrotem na krześle i zaczął niecierpliwie bębnic paznokciami o blat stołu, czując co raz większe zniecierpliwienie. W końcu usłyszał kroki na schodach i po chwili w kuchni zjawili się Sakura trzymając na rękach czarnowłosą dziewczynkę.

- Witaj - powiedział Itachi i podszedł do nich, uśmiechnął się lekko do Naomi ta spojrzała najpierw na mamę, a gdy kobieta kiwnęła zachęcająco głową również się uśmiechnęła. Hermiona odstawiła córkę na podłogę i usiadła na tym samym miejscu co wcześniej mężczyzna.

- Musimy ustalić, kiedy będziesz się widywać z Naomi. Najlepiej, żeby było to w weekend - zaczęła kobieta, podczas gdy Naomi zaczęła z apetytem jeść.

- Weekendy. Pasuje wam? Od piątku do niedzieli? - spytał. Naomi nie spuszczała z niego wzroku. Miała takie same długie i proste włosy i czarne oczy.

- Dobrze, ale nie nie będziesz ją na razie brać na noc - dodała cicho tak aby nie usłyszała ją córka.

- Mogę zabrać ją już jutro? - spytał, patrząc kątem oka na dziewczynkę.

Sakura zamyśliła się przez chwilę. Jutro miała iść na ślub Hinaty i Naruta, a do tej pory nie znalazła żadnej opiekunki do dziecka. Nie chciała zaś zabierać małą ze sobą, była na to jeszcze za młoda. Pomysł zaś Itachiego bardzo, by jej ułatwił decyzję co ma zrobić ze swoim skarbem.

- Naomi, chcesz pojechać z tatą jutro? Przyjechałabym po ciebie rano w poniedziałek? - spytała Sakura. Dziewczynka zmarszczyła brwi, patrząc na swojego tatę.

- Moglibyśmy razem z twoim braciszkiem wybrać się na jeziorko i połowić ryby. Lubisz ryby? - spytał lekko zaniepokojony Itachi.

- Nie umiem łowić ryb. Mama powiedziała, że jestem za mała - dodała patrząc z wyrzutem na różowłosą. Sakura uśmiechnęła się lekko i poczochrała jej włoski. Na co dziewczynka prychnęła i strąciła jej rękę.

- Chciałabyś Naomi? - powtórzył Itachi. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.

Później mama i tata znów zaczęli o czymś rozmawiać, ale mówili tak cicho, że Naomi nie mogła nic zrozumieć. W jej głowie zaczął się krystalizować myśl, że byłoby bardzo fajne, gdy odtąd tata zamieszkał z nimi i pokochał jej mamusię. Mogłaby chodzić z tatą na spacery...

Nagle przypomniała sobie jeszcze o czymś i, zanim zdążyła spytać o swojego braciszka. Mężczyzna pożegnał się z nimi i wyszedł.

1 komentarz:

  1. '' Na rękach miała opatulone w niebieski kocyk niemowlę. Pochylała lekko głowę patrząc na ich synka, a na jej ustach błąkał się leciutki uśmiech. ''
    Synka? A nie powinno być córkę?
    Chyba, że chodziło o synka Itasia, ale ... ? To by było dziwne.
    Taka fasolka, jajeczko... Ciekawy pomysł. I śmieszny ^^
    Rozdzial też całkiem ciekawy :)
    Weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń